Przysięga małżeńska drogowskazem do szczęścia TWM 5-2024

Zachwyćmy się tym, jak piękny jest Boży plan miłości małżeńskiej. Zapragnijmy szczerze zrealizować go w swoim życiu i ukazywać go innym.

Komu dziś wierzyć?

Wbrew wielu buńczucznym zapewnieniom ateistów nie ma dziś na świecie, i nigdy nie było, ani jednego człowieka niewierzącego. Pytanie jedynie, komu lub czemu wierzy dany człowiek. Każdy w pewnym stopniu wierzy lekarzowi, mechanikowi samochodowemu, nauczycielowi czy policjantowi kierującemu ruchem na skrzyżowaniu. Wiele osób wierzy nawet kłamiącym notorycznie politykom, samozwańczym uzdrowicielom czy reklamowanym cudownym środkom na wszystkie dolegliwości.

Każdy powinien zadać sobie to fundamentalne pytanie: komu i czemu decyduję się wierzyć? Można co prawda wierzyć wróżce, horoskopom czy licznym lansowanym doradcom, którzy z zadziwiającą prawidłowością nie potrafią uczciwie przeżyć i wygrać własnego życia… W ten sposób małżonkom doradza wielokrotnie rozwiedziony „autorytet” w sprawie wychowania dzieci, który okazuje się pedofilem, a ekspertem sądowym od pornografii jest osoba stale pisząca w brukowcach, itd. Nasuwa się zatem pytanie, komu wierzyć? Wpierw ustalmy kryteria wiarygodności.

Powinna to być osoba szczerze pragnąca Twojego dobra i kompetentna (czyli wiedząca, co dla Ciebie jest naprawdę dobre).

Śmiertelnie niebezpieczna jest osoba „kompetentna”, chcąca zrobić interes kosztem cudzego dobra. Potrafi ona „kompetentnie”, fachowo oszukać i równie fachowo zagrać na emocjach. Iluż tak oszukanych przegrało swe życie, szukając szczęścia w używkach, w sektach, w „wyzwolonych” działaniach seksualnych. A miała to być droga do pełni wolności, do pełni szczęścia! Również niebezpiecznie jest zaufać osobie, co prawda, szczerze pragnącej naszego dobra, ale niedostatecznie kompetentnej. Ileż małżeństw rozpadło się na skutek dobrotliwych,
lecz błędnych porad, nierzadko udzielanych przez własnych, kochających rodziców. Wniosek z tego taki, że na leżałoby w pełni uwierzyć jedynie osobie doskonale miłującej (pragnącej dobra) i absolutnie kompetentnej, czyli nieomylnie wiedzącej, co dla nas jest najlepsze.

Czy jest ktoś taki? Wśród ludzi nie! Taką Osobą jest jedynie Bóg, który sam jest miłością i miłuje nas „do szaleństwa” (ofiara na krzyżu jest tego dowodem). Bóg jako Stwórca nie omylnie wie, co jest najlepsze dla swojego stworzenia.

Zastanówmy się konkretnie i racjonalnie, komu i w co tak naprawdę warto uwierzyć. Na czyich zaleceniach budować swoje szczęście?

Największą mądrością i roztropnością jest uwierzyć Bogu. Jego zalecenie jest proste: Będziesz miłował Boga i bliźniego (por. Mk 12,30-31).

To jest jedyna i zarazem pewna droga do szczęścia. Rozszerzona wersja Jego zaleceń jest dziesięciopunktowa. Zaczyna się od słów: „Nie będziesz miał Bogów cudzych przede Mną”, a kończy: „Nie pożądaj żony bliźniego swe go ani żadnej rzeczy, która jego jest” (por. Wj 20,1-17). To wszystko!

Przysięga małżeńska

Oczywiście Pan Bóg daje jeszcze inne wskazówki, jak kroczyć do zbawiennego szczęścia. Kościół tłumaczy wolę Bożą, podając jeszcze ściślejsze zalecenia, w zależności od wybrane go powołania życiowego. Dla małżonków taką nieomylną podpowiedzią może być treść przysięgi małżeńskiej.

Zanim narzeczeni wypowiedzą jej słowa, kapłan stawia im w imieniu Kościoła trzy pytania:

1. „Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?”.

Pełna świadomość dobrowolno ści zawarcia związku w Kościele kończy jednoznacznie wszelkie dyskusje na temat zasad i wymagań, jakie stawia Kościół. Bezprzedmiotowe stają się dywagacje: dlaczego nie aborcja, dlaczego nie antykoncepcja, dlaczego nie rozwody…

2. „Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?”.

To, że narzeczeni w chwili przy stępowania do ołtarza myślą jedynie o dobrej doli jest normalne i psychologicznie zrozumiałe. Jednak poważna deklaracja i silna wola trwania nawet w złej doli do końca życia zabezpiecza przed pokusą ucieczki (by nie powiedzieć dezercji) w chwili pojawienia się trudności. Jest ona fundamentem nierozerwalności małżeństwa.

3. „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”.

To jawna deklaracja, opowiedzenie się za cywilizacją życia. „Z miłością przyjąć”, czyli z uczciwą troską o dobro dziecka, a nie o swoje wygody.
Człowiek, który wypowiedział te słowa, obiecał samemu Bogu, że nigdy nie dopuści myśli o zabiciu poczętego dziecka, więcej, że dziecko traktować będzie jako dar, a nigdy jako „przeszkodę w miłości”. Obietnica wychowania katolickiego to przede wszystkim zobowiązanie dawania przykładu dojrzałej postawy chrześcijańskiej, kierowania się w życiu Dekalogiem oraz przykładu regularnego korzystania z łask sakramentalnych i praktyk religijnych także wspólnie z dziećmi.

Popatrzmy, jak cudowne zabezpieczenie szczęścia małżeńskiego daje wprowadzenie w życie zobowiązań płynących z wypełnienia złożonych
deklaracji. A to dopiero pytania wstępne, przygotowanie do najważniejszego!

Rota przysięgi brzmi: „Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Wypełnienie tych słów
jest niezawodną gwarancją szczęścia małżeńskiego.

„Ślubuję Ci miłość” – słowa te są obietnicą bezwarunkowej troski o dobro współmałżonka i jednoczesnego wyrzeczenia się egoizmu

„Ślubuję Ci miłość” – słowa te są obietnicą bezwarunkowej troski o dobro współmałżonka i jednoczesnego wyrzeczenia się egoizmu. A skoro
największym dobrem jest zbawienie, to obietnica miłości jest zarazem obietnicą troski o świętość współmałżonka. Oznacza to między innymi wyrzeczenie się jakichkolwiek grzesznych żądań.

„Ślubuję Ci wierność” – to najpiękniejsze zabezpieczenie głębi komunii małżeńskiej: Ty nie musisz mnie pilnować, bo ja sam postanawiam się pilnować. To nie Ty mi czegoś zabraniasz, to ja sam w wolności swojej Tobie to ofiarowuję. Zawsze gdy będę bez żony, zachowam się tak, jak gdyby ona stała przy mnie. Zwłaszcza wobec innych kobiet. I na odwrót. Takie samo zobowiązanie bierze na siebie żona wobec męża.

„Ślubuję Ci uczciwość małżeńską” – uczciwość w ogóle jest wypełnieniem podjętych zobowiązań. Tak rozumiana uczciwość zbiera i podsumowuje wszystkie zobowiązania wypływające z przysięgi. Jednak „uczciwość małżeńska” wskazuje dodatkowo na sferę specyficzną dla małżeństwa, na sferę płciowości i płodności. Poprzez nasze odniesie niaseksualne ja pragnę Ciebie uczcić, a nie wykorzystać, skonsumować,
użyć… Zobaczmy, jakie to piękne zabezpieczenie czystości małżeńskiej.

„Ślubuję, że cię nie opuszczę aż do śmierci” – to zobowiązanie bezwarunkowej dozgonności. Tylko dozgonna miłość małżeńska jest miłością dopełnioną, przeżytą do końca, zwycięską, chciałoby się rzec – tryumfującą! Tylko całożyciowa wspólnota stwarza możliwość przybliżenia się do celu małżeństwa, którym jest: „wspólna droga do świętości, przez budowę komunii osób na wzór komunii Osób Boskich” (św. Jan Paweł II).

Życie małżeńskie w pełni zgodne z planem Stwórcy to szczyt czystości małżeńskiej, to szczyt szczęścia już tu, na ziemi, a jednocześnie prosta i niezawodna droga do szczęścia wiecznego

Zachwyćmy się tym, jak piękny jest Boży plan miłości małżeńskiej. Zapragnijmy szczerze zrealizować go w swoim życiu i ukazywać go innym. Jak tłumaczył papież Paweł VI: „Małżeństwo bowiem nie jest wynikiem jakiegoś przypadku lub owocem ewolucji ślepych sił przyrody,
Bóg Stwórca ustanowił je mądrze i opatrznościowo w tym celu, aby urzeczywistnić w ludziach swój plan miłości. Dlatego małżonkowie po
przez wzajemne oddanie się sobie, im  tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydaniu na świat i wychowaniu nowych ludzi. Dla ochrzczonych zaśmałżeństwo nabiera godności sakramentalnego znaku łaski, ponieważ wyraża związek Chrystusa z Kościołem” (św. Paweł VI, Humanae vitae, 8).

Moda na czystość

Istnienie Ruchu Czystych Serc Małżeństw wynika z pragnienia przełamania głupich i szkodliwych mód promujących rozwiązłość seksualną, zdrady, rozwody oraz propozycją wprowadzenia w świecie mądrej mody na czystość, czyli na życie według pomysłu Stwórcy, a więc na życie najwartościowsze, najpełniej ludzkie, najszczęśliwsze zarówno w wymiarze ziemskim, jak i w perspektywie wieczności.

„Ślubuję Ci wierność” – to najpiękniejsze zabezpieczenie głębi komunii małżeńskiej

Pierwszym krokiem powinna być decyzja o własnej nienagannej czystości osobistej i małżeńskiej. Przy czym czystość małżeńska (w odróżnieniu odczystości w każdym innym powołaniu) wręcz domaga się wyrażania miłości przez współżycie i otwarcia na płodność. Odmowa współżycia bez ważnego powodu i bez podania go z miłością małżonkowi jest… nieczystością małżeńską. Współżycie to powinno być czyste, czyli zgodne z pomysłem Pana Boga, i oczywiście otwarte na życie poczęte. Wykluczenie potomstwa bez dostatecznie ważnego powodu przez małżeństwo mogące mieć dzieci jest też rodzajem nieczystości małżeńskiej, przez odrzucenie planu Stwórcy. Płodność powinna być traktowana jako dar i „zagospodarowana” z roztropnością i wielkodusznością (por. św. Paweł VI, Humanae vitae). Lękowe podejście do
płodności, sięganie po jakąkolwiek antykoncepcję, środki poronne, nie mówiąc już o aborcji, w żaden sposób nie dają się pogodzić z czystością małżeńską.

Dalszym krokiem tworzenia mody na czystość jest bardzo potrzebna światu decyzja stania się świadkiem – przy najmniej niewstydzenia się własnej czystości, zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „Do każdego więc, który się przy zna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32).

I wreszcie, małżonkowie są we zwani, by stawać się apostołami czystości małżeńskiej. Postawa każde go małżeństwa wpływa nie tylko na osobiste szczęście małżonków i na całą rodzinę, ale ma wpływ na… losy świata. „Najważniejsze, co katolik może dać światu, to osobista świętość” – jak powiedział papież Benedykt XVI na Kongresie Małżeństw w Meksyku w 2009 r.

Jacek Pulikowski